niedziela, 24 marca 2013


Część 21

         Chrześcijaństwo, jakie współcześnie znamy, jest oparte na naukach bardzo charyzmatycznej postaci, Największego Kupca Świata, jak go określa Og Mandino, Pawła, zwanego dawniej Szawłem, rzymskiego obywatela, który zachwycił się przesłaniem Jezusa, którego osobiście nawet nie znał. 
          Kościół przewrotnie dołączył go do grona Apostołów, i jak ktoś dobrze policzy, w ten sposób jest ich trzynastu. 
          Ale kto się przejmuje takimi drobiazgami, skoro nawet z Dziesięciu Przykazań Boskich, niewzruszonego kanonu moralnego, Kościół zrobił dziewięć i pół, wyrzucając trzecie: “Nie będziesz czynił wizerunku tego, co na ziemi…” , za co ja, jako plastyk, muszę mu szczególnie podziękować, bo sztuka sakralna pozwoliła na przestrzeni wieków wielu moim kolegom na przyzwoite, a nawet dostatnie życie.
        Tak więc, legendy mówią, że Święta Krew przetrwała w królewskiej dynastii Merowingów, a nawet, że przetrwała do dziś i nadal jest chroniona przez jakiś tajny zakon. 
         Niestety gmina chrześcijańska Marii z Magdali nie przetrwała, choć kto to wie, do dziś. Gdy Kościół zaczął chrystianizować południową Francję wiele wieków później, wyrżnął ich wszystkich jako heretyków i spokój. 
         Wspaniałą dla mnie sprawą byłoby prześledzić najstarsze legendy cygańskie, szukając tropu, który mi się nasunął w Muzeum…..
          Być może Cyganie wiedzą więcej, niż chcą mówić. 
          Jak dziwnie drogi się plotą, że trzeba wielu lat i wielu wędrówek, by coś skojarzyć. Te cudowne sploty długich do ziemi włosów otulające Marię z Magdali na obrazach i rzeźbach, te, którymi ocierała stopy Jezusa w intymnym geście uwielbienia po namaszczeniu ich cennym olejkiem, który być może był “made in India“, nosi tu, w Puttaparthi, wiele Hindusek. 
         Także szlachetną twarz Czarnej Madonny o idealnym owalu i wąskim nosie można zobaczyć wiele razy dziennie. Jeżeli tylko ma się oczy otwarte.  
         Że Maria z Magdali zajmowała specjalne miejsce wśród apostołów i uczniów Jezusa, to zauważa każdy, kto choć raz w życiu przeczytał Nowy Testament. Stała pod krzyżem, na którym umierał, choć niektórzy twierdzą, że wcale nie umarł, lecz ranny został zdjęty z krzyża i odratowany. 
         Świat pełen jest spiskowych teorii i może nie wszystkie są wyssane z palca. W każdym razie z nią pierwszą się spotkał dwa dni później. Na pewno wieki wcześniej jej rola była bardziej znana, lecz zinstytucjonalizowany Kościół postarał się, by ją poniżyć. Okrzyknął ją jawnogrzesznicą i próbował wymazać z pamięci. 
         Największą zaś ironią losu, chichotem historii jest to, że w moim ulubionym ultrakatolickim kraju, być może, czci się ją pod postacią Matki Boskiej Częstochowskiej, jako największą świętość.    
         I pomyśleć, że musiałam podjąć pomysł wyjazdu do Indii i zaliczyć wstrząs mózgu, co wiele tłumaczy, poznać Krystynę, przyjechać do Puttaparthi,  a wszystko po to, by zobaczyć to, co zobaczyłam.
         Niezbadane są wyroki boskie. Tyle tylko, że teraz, jeśli ktoś moherowy przeczyta ten tekst, będę musiała chodzić kanałami, by nie zostać ukamienowana, jak za dawnych, dobrych biblijnych czasów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz